
Głośnym echem w całej Polsce odbił się wyrok sądu, korzystny dla powoda, w sprawie zakłóconych wakacji przez windykację.
Jednak takie działanie windykatorów (takie jak w w/w przypadku), to tylko jeden drobny fragment bardziej złożonego problemu, dotyczącego olbrzymiej liczby Polaków.
Do niedawna, wierzyciele korzystali z możliwości szerokiego omijania prawa, za sprawą domniemania doręczenia. Podawali nagminnie, na potrzeby elektronicznego postępowania upominawczego (e-sąd), nieprawdziwe adresy dłużnika, aby w ten sposób uzyskać nakaz zapłaty i jego wykonalność, ale pozbawić całkowicie dłużnika uczestniczenia w procesie, a zatem w ustaleniu tego, czy taki zobowiązanie w ogóle istnie faktycznie. Dłużnik dowiadywał się o tym fakcie dopiero z chwilą wszczętej przeciw niemu egzekucji, często przez dokonany już fakt zajęcia pensji, konta bankowego i inne. Do dlużnika też nie trafiały dokumenty od komornika, ponieważ ten wysyłał je na wskazany nieprawidłowy, lub wręcz zmyślony, adres podany przez wierzyciela.
Jednym z ciekawszych przypadków z jakim zetknęliśmy się przyglądając się sprawom dochodzonych wierzytelności, był przypadek taki, że wierzyciel występując do e-sądu wskazał nieaktualny adres na potrzeby uzyskania nakazu zapłaty i jego wykonalności, natomiast już we wniosku egzekucyjnym wprost napisał, że wniosi do komornika o ustalenie właściwego adresu dłużnika i kierowanie na ten adres korespondencji w sprawie.
Czynności takiej dokonał profesjonalny pełnomocnik wierzyciela. Dlatego zasadnym jest pytanie o to czy w Polsce profesjonalni pełnomocnicy, w takich sprawach, postępują zgodnie z etyką jaka ich obowiązuje? Wszak świadomie nie mogą przedkładać i poświadczać przed sądem nieprawdziwych faktów, czyli zwyczajnie kłamać.
Następnym równie ciekawym przypadkiem jest taki oto: Firma odkupiła dług od banku z tytułu bankowego tytułu egzekucyjnego, na podstawie tego uzyskała nakaz zapłaty w e-sądzie, stosując metodę eliminacji dłużnika z procesu, jak w przykładzie pierwszym. Następnie tenże dług zbyła innej firmie.
Firma która nabyła prawa do wierzytelności z nakazu zapłaty, wystąpiła do sądu ostatniego miejsca zamieszkania dłużnika, miejsca oczywiście nieaktualnego.
Tam przy eliminacji dłużnika z procesu za pośrednictwem wskazywania nieprawdziwego adresu, uzyskała postanowienie sądu o nabyciu praw do wierzytelności zasądzonych nakazem zapłaty.
Co się dzieje dalej?
Bankowy tytuł egzekucyjny oczywiście upadł z chwilą sprzedaży wierzytelności. Jednak wierzyciel który uzyskał nakaz zapłaty wdrożył go do egzekucji którą prowadził względem dłużnika, nawet już po zbyciu długu!!!
Mało tego to nabywający dług następca, na podstawie uzyskanego prawa do wierzytelności zasądzonych postanowieniem sądu właściwego dla ostatniego miejsca zamieszkania, przystąpił również do egzekucji tego samego długu, względem tego samego dłużnika, ale już w chwili kiedy poprzedni wierzyciel utracił wykonalność nakazu zapłaty i sam nakaz zapłaty został uchylony w całości !!!
Czyli mamy oto sytuację: jednego pierwotnego wierzyciela, jednego dłużnika, w zasadzie nie dowiedziony „dług” i 2-3 firmy które jednocześnie są „właścicielami” tego długu i go windykują, jednocześnie, lub po kolei i nawet gdy nakaz zapłaty którym się posługują został w całości uchylony.
Kolejnym dość interesującym zdarzeniem prawnym z jakim się zapoznaliśmy, jest fakt taki, że: Pewien wierzyciel którym był bank, wypowiedział umowę kredytu.
Oczywiście nie dokładając należytej staranności, nie ustalił właściwego adresu dłużnika i przesłał te dokumenty na adres, pod którym dłużnik nie mógł wcale otrzymać kierowanej do niego korespondencji.
Następnie wzorem jak z pierwszego opisanego przypadku (za pośrednictwem fikcji doręczenia) uzyskał nakaz zapłaty z jego wykonalnością.
W kolejności, z braku możliwości egzekucji, zbył ten dług na rzecz innej firmy zajmującej się długami.
Nabywająca wierzytelność firma z branży długów, wystąpiła do e-sądu o nakaz zapłaty. Jednak dla daty wymagalności, aby ukryć przedawnienie długu, wskazała wymagalność tego długu zupełnie z inną datą niż pierwotnie miało to miejsce.
Oto bank który sprzedał dług, złożył oświadczenie, że wypowiedzenia umowu dokonał z zupełnie inną datą niż wcześniej podał to na potrzeby postępowania, w którym uzyskał nakaz zapłaty.
Dodatkowo, to oba te prawomocne i wykonalne nakazy, dotyczące dokładnie tej samej wierzytelności, znalazły się w egzekucji przeciw temu samemu „dłużnikowi”.
Posiadamy dokładną dokumentację tych przypadków.
Sprawę, wydaje się, poprawiła ostatnia nowelizacja prawa, w zakresie doręczeń. Czy to jednak wystarczyło dla ochrony praw osób, do których słusznie czy też nie, wysuwa się roszczenia o spłatę jakiegoś zobowiązania?
W związku z tym, że problem wierzytelności jest mocno złożony, nie sposób jednak nie zauważyć, że państwo nie zpewniło właściwej ochrony obywatelom.
Jednym z takich przypadków może choćby być, powstawanie dzikich publicznych rejestów dłużników. Działają one jako „para giełdy długów”.
W odróżnieniu od rejestru długów, korzystają one z powstałej luki prawnej i deklarując w nazwie obrót wierzytelnościami, tak naprawdę działają jako publiczny rejestr długów omijając również w ten sposób przepisy RODO, ponieważ w myśl tych przepisów, „oferują” wierzytelność do sprzedaży.
Paradoksalnie te „giełdy” nie informują jednak np. o tym jaką sprzedaż wierzytelności osiągnęły i ile takich transakcji za ich pośrednictwem zawarto, co wydaje się być oczywistym dla takiej działalności.
Czym zatem takie „giełdy” chwalą się na swoich stronach?
Głównym argumentem tych „giełd” jest okoliczność podkreślana przez nie same:
- prowadzenia rejestru dłużników,
- ilości długów wpisanych do tego rejestru,
- wartości wpisanych długów,
- ilości negocjowanych długów (więc czynności windykacyjnych, a nie sprzedażowych, obrotu wierzytelnościami)
- sumy długów odzyskanych !!! w których odzyskaniu taka działalność pomogła (więc również nie jest to sprzedaż, tylko windykacja).
Przypomnijmy jednak, że działalność takiej firmy, to nie jest publiczny rejestr dlużników, którego deklaratywnie taka firma przecież nie prowadzi i nie jest to działalność stricte windykacyjna, bo przecież deklaruje się, że prowadzony jest obrót, kupno-sprzedaż wierzytelności.
W odróżnieniu też od legalnego rejestru dłużników i zasad prawnych umieszczania dłużnika i stwierdzonego długu, w takim rejestrze, to umieszczenie dłużnika i długu w publicznym rejestrze dłużników na stronie deklarującej się jako „giełdy długów”, nie wymaga wcale spełnienia norm prawnych, takich jakie obowiązują dla rejestru dłużników!!! Dług nie musi być potwierdzony prawomocnym orzeczeniem, możliwym do egzekucji.
Sytuacja jest o tyle niebezpieczna, że strona może służyć do dokonywania wyłudzeń, podstępnego doprowadzenia do niekorzystnego rozporządenia mieniem.
Ale też służy takim wyłudzeniom, możliwość wielokrotność egzekucji tego samego długu, nawet w przypadku gdy sam nakaz zapłaty został już uchylony!!!
Przypomijmy też, że wierzytelność może być dochodzona, jednak zgodnie z prawem i to do długu stwierdzonego również prawomocnie i zgodnie z prawem.
Poznaliśmy też i posiadamy udokumentowaną sytuację, że za pośrednictwem jednej z takich giełd, jej uczestnik-wierzyciel, wystawił na sprzedaż pusty dług.
Czyli zaoferował kontrahentowi do sprzedaży za określoną kwotę, wartość równą zero.
Pytanie zasadnicze zatem jest, co państwo i jego instytucje zrobiły, aby tego typu działaniom za pośrednictwem takich stron, zapobiegać?
Jakie mechanizmy państwo myśli wprowadzić, aby zapobiegać wielokrotnej egzekucji tej samej wierzytelności?
Działaniom umożliwiającym dokonywanie przestępstw.
Do tematu będziemy wracać.