"Traktujemy ich jak zagubionych nastolatków"
Dania obejmuje dżihadystów wracających z Syrii i Iraku nowatorskim programem. Oferuje im pracę, miejsce w szkole i opiekę psychologa. Czy ten sposób będzie skuteczny? Inne państwa w Europie Zachodniej przyglądają się uważnie.
Ludzie rozstępują się przed Talhą, gdy idzie chodnikiem w Aarhus, drugim co do wielkości mieście Danii. Chudy 21-latek nosi mundur w pustynnych kolorach, ma długą brodę. Przechadza się żołnierskim krokiem, który podłapał na wojnie w Syrii. Młodzi muzułmanie pozdrawiają go jak gwiazdę.
– Dżihadyści są poważnym problemem dla nas jako państwa – mówi magazynowi "Newsweek International" Anne Mee Allerslev, doradca burmistrza Kopenhagi ds. integracji. – Wcześniej było inaczej.
"Wcześniej" znaczy "przed rokiem 2005". Wtedy duńska gazeta "Jyllands-Posten" opublikowała karykatury Mahometa. To data graniczna. Od tego czasu przepaść między muzułmanami a resztą społeczeństwa się powiększa. W kraju działają zaangażowani politycznie imamowie, wielu zwolenników ma Hizb at-Tahrir, międzynarodowa grupa nawołująca do stworzenia kalifatu o światowym zasięgu. Z kraju na dżihad do Syrii wyjechało stu młodych mężczyzn, przy czym diaspora muzułmańska w Danii liczy ok. 270 tys. osób. Z całej UE walczyć do Syrii pojechało ponad 3 tys. europejskich muzułmanów.
"Motywacje tych młodych ludzi są takie same jak reszty nas"
W innych zachodnioeuropejskich państwach były bojownik z ISIS Talha najprawdopodobniej nie zostałby wpuszczony z powrotem do kraju, albo – gdyby udowodniono mu przestępstwa – zostałby wtrącony do więzienia. W ubiegłym miesiącu tylko w Belgii aresztowano 46 muzułmanów pod zarzutem terroryzmu. Ale nie w Danii. Krocząc żołnierskim krokiem po ulicy Aarhus, Talha zmierza do gabinetu psychologa, którego dostał od państwa po powrocie z Syrii. Władze szukają mu też pracy i miejsca w szkole.
– Naszym głównym celem jest włączenie ich z powrotem do społeczeństwa – mówi o muzułmańskich radykałach Preben Bertelsen, profesor psychologii z Uniwersytetu w Aarhus. – Motywacje tych młodych ludzi są takie same jak reszty z nas – chcą prowadzić dobre życie. Dla nich terroryści z ISIS walczą o utopię, w której mogliby to robić. W tym sensie nie są inni niż pozostali młodzi ludzie – dodaje.
Z tego powodu Uniwersytet w Aarhus prowadzi eksperymentalny projekt. Władze nie traktują dżihadystów jak bezwzględnych żołnierzy, ale bardziej jak zbuntowanych nastolatków, którzy nie są wcale inni od reszty Duńczyków. – Nie stygmatyzujemy ich ani nie wykluczamy. Wręcz przeciwnie, pomagamy im kontynuować naukę i znaleźć pracę – mówi Bertelsen. Psychologowie twierdzą zaś, że nie ma nic złego w politycznej i religijnej radykalizacji pod warunkiem, że nie prowadzi ona do przemocy.
Wiem, co myślą ludzie. Boją się tych, którzy wracają – mówi Talha
– Ci młodzi ludzie, którzy zwrócili się w kierunku religii, często są w najtrudniejszym wieku, kiedy zadają sobie pytania egzystencjalne – mówi burmistrz Aarhus Jacob Bundsgaard. – Nie możemy wprowadzić ustawy, która zmieni ich sposób myślenia i odczuwania. Możemy im tylko pokazać, że jesteśmy szczerzy, jeśli chodzi o integrację i dialog.
Talha, syn umiarkowanych muzułmanów, którzy przybyli do Danii w latach 90., walczył w Syrii przez dziewięć miesięcy. Wciąż marzy, że któregoś dnia będzie żył w bliskowschodnim kalifacie, ale odrzuca egzekucje obcokrajowców przez ISIS. – Wiem, co myślą ludzie. Boją się tych, którzy wracają – mówi Talha duńskiej telewizji. Nie pokazuje twarzy, bo "jego ojciec nie wie, że walczył w Syrii". – Nie jesteśmy tacy niebezpieczni – dodaje.
Krytycy twierdzą jednak, że muzułmanie są niebezpieczni. Niebezpieczny jest też program integracji dżihadystów.
Jedną z najgłośniejszych duńskich przeciwniczek programu jest Marie Krarup, posłanka prawicowej, ksenofobicznej Duńskiej Partii Ludowej, trzeciej siły w parlamencie. – Oni w Aarhus są zbyt miękcy i nie widzą problemu. Problemem jest islam. Islam sam w sobie jest radykalny. Nie można już integrować muzułmanów w chrześcijańskim państwie.
Inni – w tym profesorowie zajmujący się współpracą z mniejszościami – nazywają praktykę "ekstremalnie naiwną", lub "całkiem pozbawioną sensu".
Dania zamierza wkrótce pójść o krok dalej. Rząd zapowiedział wprowadzenie "centrum wyjścia" dla dżihadystów, którzy chcą opuścić grupy ekstremistów. Jednocześnie władza zapowiada, że będzie cofać paszporty osobom zamierzającym udać się do Syrii albo anulować ich prawo pobytu, jeśli nie są obywatelami.
Ci, którym udowodniono przestępstwa, będą sądzeni, ale reszta powracających bojowników ma dostać opcję reintegracji.
– Całkiem dużo młodych ludzi chce z nami rozmawiać – kontynuuje Bertelsen. – Dżihadyści wracają do Danii, bo słyszeli od swoich znajomych na Facebooku i Skypie o programie. Są też rozczarowani niespełnionymi obietnicami dżihadu.
Inne państwa obserwują
Oprócz Aarhus również Kopenhaga i kilka innych miast zaangażowały się w podobny program. Podążają za nimi państwa skandynawskie oraz Holandia.
W innych krajach wciąż starają się rozwiązywać problem tradycyjnymi metodami – stawiają wracających bojowników przed sądem albo deportują tych ekstremistów, którzy nie mają obywatelstwa.
W Niemczech minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere proponował wprowadzenie prawa, zgodnie z którym państwo mogłoby odbierać islamskim ekstremistom niemieckie paszporty, ale takie rozwiązanie wydaje się nierealne. Z Niemiec do Syrii ruszyło co najmniej 400 radykałów. Niemiecki kontrwywiad szacuje, że od siedmiu do dziesięciu islamistów z Niemiec dokonało samobójczego zamachu w Syrii i Iraku. 150 islamistów powróciło z terenów objętych konfliktem do Niemiec. Ekstremiści atakują też inne ugrupowania w samych Niemczech.
We Francji w połowie października dżihadyści związani z Państwem Islamskim umieścili w internecie sfilmowane ostrzeżenia pod adresem Francuzów przebywających w Maroku. Grożą im "ścinaniem głów". Wzywają też "swych braci żyjących we Francji" do "ścinania głów cywilom". Rząd francuski oprócz przeprowadzanie aresztowań zwiększył także kontrole na lotniskach i dworcach kolejowych.
Z kolei w Wielkiej Brytanii każdy wracający z zagranicy podejrzewany o dżihad przechodzi przesłuchanie przez policję. W szeregach Państwa Islamskiego, al-Nusry i innych organizacji dżihadystycznych w Syrii walczy około 500 brytyjskich muzułmanów. Wielu z tych, którzy wyjechali do Syrii, już wróciło, ale tylko 16 postawiono dotąd w stan oskarżenia o terroryzm.
Całość tu